Spóźniona gorliwość matki
Do kancelarii parafialnej przyszła matka z synem. Przypadkowo dowiedziała się, że w parafii będzie bierzmowanie. Wprawdzie dopiero za dwa tygodnie, ale ona – w swojej „gorliwości” – przychodzi już teraz, bo nie chce odkładać tej sprawy na ostatnią chwilę. Syn tej pani jest już prawie dorosły, ale ona jako dobra mama i dobra katoliczka, chce wszystkiego samemu dopilnować. Chce mieć spokojne sumienie, że syna prowadziła do wiary niczego nie zaniedbała w religijnym wychowywaniu. Sama w prawdzie rzadko chodzi do kościoła, ale we własnym mniemaniu jest „głęboko wierzącą osobą”. Wprawdzie nie zmusza syna do uczęszczania na Mszę św., ale dba o to, aby przyjął on wszystkie sakramenty. Ku zauroczeniu matki, ksiądz urzędujący w kancelarii nie podzielał jej entuzjazmu.