„Herezja” pracoholizmu
Do kancelarii parafialnej przyszedł męższczyzna po zaświadczenie, zezwalające pełnienia funkcji ojca chrzestnego. Ksiądz go zapytał: – Czy uczestniczy pan we Mszy Świętej w niedziele i święta?
-Niestety, nie mogę, bo pracuję.
– W niedziele i święta również pan pracuje?
-Także pracuję. Taką mam pracę – padła odpowiedź.
-A czy uczstniczył pan w rekolekcjach adwentowych i wielkopostnych?
-Nie mogłem, bo pracowałem.
-Czy zatem z powoduabsencji na rekolekcjach starał się pan więcej czasu poświęcić na lekturę Pisma Świętego, prasy katolickiej i słuchanie radia katolickiego po przyjściu z pracy lub w czasie wolnym od pracy?
-Niestety, praca sprawia, że jestem już bardzo zmęczony i nawet o tym nie myślę.
-Czy przynajmniej na modlitwę poświęca pan choć chwilę czasu?
-Naprawdę, nie mam kiedy. Ale nie rozumiem księdza: Czy praca nie jest modlitwą? – padło pytanie, które zarazem – w intencji rozmówcy – stanowiło odpowiedź i jakby pretensje, że mu się sugerujw jakieś zaniedbanie.